Zagramy w szachy?

autor: Zofia Marks
artykuł ukazał się drukiem w magazynie Szachista sierpień 2013

Charakterystyczną cechą współczesnych czasów jest istnienie tzw. szumu informacyjnego. Lawinowy wzrost całościowo rozumianej wiedzy ludzkiej, rozwój techniki, automatyzacja procesów produkcyjnych sprawiają, że przeciętny obywatel w rozwiniętym społeczeństwie może poczuć niedostatek wiedzy i umiejętności.

Pojawia się konieczność permanentnego dokształcania. W tym kontekście obecna filozofia szkolnego nauczania staje się niewystarczająca i z czasem ulegnie przebudowie. Nie zdołamy przekazać uczniowi wiedzy ze wszystkich dziedzin, a ponadto jej dezaktualizacja postępuje w zastraszającym tempie. Centralne miejsce musi więc przyjąć w systemie oświaty wyposażenie jej odbiorców w takie cechy osobowości, które umożliwiają adaptację do ciągle zmieniających się warunków. Konieczne staje się pobudzenie kreatywności, wykształcenie umiejętności samodzielnego i logicznego myślenia. Jednym ze środków osiągania tak nakreślonego celu może być systematyczne nauczanie gry szachowej. Naukową podbudowę tak optymistycznego spojrzenia na szachy stanowi psychologiczna teoria transferu, głosząca – w uproszczeniu – że umiejętności zdobyte w jednej dziedzinie mogą znaleźć zastosowanie w innych sferach rzeczywistości.

Szachy dyscyplinują myślenie i rozwijają pamięć. Szczególnie dla młodego i plastycznego jeszcze umysłu stanowią niezaprzeczalną szansę. Zajęcia szachowe stymulują rozwój fantazji, wyobraźni, zdolności przewidywania. Konieczna również w rywalizacji umiejętność właściwego wykorzystania czasu i podejmowania decyzji w warunkach ryzyka – to cechy przydatne nie tylko w grze, ale i w życiu.
Także niebagatelne znaczenie ma umiejętność współpracy w gronie pasjonatów podczas rozwiązywania zajmujących końcówek, analizy partii, szukanie ciekawych idei debiutowych, dzielenie się swoim doświadczeniem i wiedzą z innymi.
Wielkie walory edukacyjne i wychowawcze szachów zaczynają dzisiaj dostrzegać niektóre postępowe ośrodki kształcenia na świecie.
Szachy początkowo, w pierwszej fazie nauki, mogą być tylko rozrywką i przyjemnym spędzeniem czasu, ale później, w miarę zdobywania doświadczenia i wiedzy następuje zdumiewająca metamorfoza wartości. Mówię z pozycji wielu lat spędzonych przy szachownicy w turniejach oraz instruktora tej pięknej dyscypliny.
Metamorfoza ta polega na stopniowym coraz większym zaangażowaniu się w proces twórczy, który otwiera przed szachistą perspektywy oryginalnego przeżywania świata i coraz bardziej nowatorskie sposoby myślenia. Stojąc przed ciągłymi wyborami właściwych kombinacji, nagle coraz częściej olśniewająco znajduje prawdziwe i wartościowe, skutecznie chroniąc się przed fałszywymi. Jakaś podświadoma siła jest duchowym przewodnikiem przez zawiłości uprawianej sztuki i kiedy siła ta każe odejść od tego, co wydaje się oczywiste i naturalne, następuje skuteczne zdziwienie, dystans do spontanicznego działania i myśli, które uparcie chcą sprowadzić z wyznaczonej drogi. Czasem nagle przychodzi gotowe rozwiązanie a czasem wydaje się, że bystrość umysłu gdzieś nagle uleciała i przechodzimy „męki twórcze”. Człowiek ma poczucie sprawstwa, tworzenia nowej rzeczywistości a nie wyłącznie jej konsumowania. Buduje coraz większe poczucie własnej wartości i niezależności. Poprzez zadziwiające piękno niektórych pozycji na szachownicy spostrzega toczącą się obok rzeczywistość. Czasem dochodzi do takich „paradoksów”, że ważne życiowe wydarzenia są trwale związane z konkretną pozycją czy turniejem szachowym np. urodzenie dziecka, rozpoczęcie studiów itp. Nie zrozumie tego ktoś, kto sam osobiście nie doświadczył i nie przeżył tego zaskakującego splotu rzeczywistości wraz z towarzyszącą temu całą gamą różnych emocji: od fascynacji motywem z finiszem skutecznego zakończenia do goryczy niespodziewanej porażki, takiej, która boli najbardziej. Pasjonaci szachowi potrafią godzinami dyskutować o kontynuacjach debiutowych, końcówkach, kombinacjach zupełnie bez planszy i posługując się przy tym specyficznym językiem, zupełnie nie do rozszyfrowania przez postronnego słuchacza, rozumieją się znakomicie.
Bruner tak właśnie definiuje akt twórczy: „Znakiem rozpoznawczym twórczego przedsięwzięcia będzie dla mnie takie działanie, którego wynikiem jest skuteczne zdziwienie. Treść zdziwienia może być tak rozmaita, jak rozmaite są ludzkie przedsięwzięcia. Może się wyrażać w postępowaniu z dziećmi, w akcie miłosnym, w sposobie prowadzenia interesów, w formułowaniu teorii fizycznych lub w twórczości malarskiej. Nic mnie nie obchodzą osobiste intencje, czy dana osoba działała w zamiarach twórczych czy też nie. Droga do banału wybrukowana jest twórczymi intencjami. Nie jest łatwo zdefiniować zdziwienie. Jest to coś niespodziewanego, co budzi refleksję lub zdumienie. Jest rzeczą ciekawą, że skuteczne zdziwienie nie musi wiązać się z czymś rzadkim, niespotykanym czy też dziwacznym i często nie odznacza się żadną z tych cech. Co więcej, skuteczne zdziwienia (…) mają w sobie, jak się wydaje, pewien element oczywistości, w pierwszym momencie doznajemy szoku rozpoznając w nich coś już znanego, po czym uczucie zdumienia mija całkowicie.”
Również Bogdan Suchodolski podkreśla rolę twórczości w wychowaniu: „To dzięki twórczości zabawa przestaje być standaryzowaną rozrywką, której się biernie oddajemy, stając się naszym przeżyciem i naszą ekspresją. To dzięki twórczości przekraczamy granice świata rzeczy, które produkujemy i które konsumujemy, wstępując w wyobrażony świat możliwości, z których wydobywamy rzeczy nowe. (…) Twórczość jest równocześnie tym typem życia, który nas pochłania i który z odwagą przyjmuje ryzyko i który daje nam poczucie sensu istnienia, nawet jeśli może nadejść klęska. Dlatego wolność, którą odnajdujemy na drogach twórczości, nie jest nigdy wolnością przerażającą, wolnością, której ciężar wydawałby się zbyt wielki. (…)Ludzie, którzy dojrzeli do życia twórczego (…) są rzeczywiście i autentycznie ludźmi wolnymi”

Piękno – czyli inaczej wartość estetyczna gry – też ma kolosalne znaczenie. Tak często obserwowany przez trenera zachwyt, podziw dla wspaniałych kombinacji zaświadcza o pięknie szachów i jest tym, co do tego wspaniałego sportu przyciąga całe rzesze wielbicieli.
Takie widowiska jak:
– „szalona wieża” (wielokrotna i nietykalna ofiara w kombinacji);
– „młynek” (wielokrotny szach z odsłony połączony ze zdobyczami materialnymi, najczęściej kończący się matem);
– partia „nieśmiertelna” (w historii szachów takich jest wiele);
– symultana (seans gry jednoczesnej – sytuacja, kiedy dużo silniejszy gracz może jednocześnie zmierzyć się z wieloma innymi, o słabszych rankingach szachistów);
– „wieczny szach” (szczególny przypadek remisowego zakończenia partii poprzez powtarzanie ciągu identycznych posunięć szachujących);
– „promocja” (przemiana dochodzącego pionka w inną figurę, najczęściej w hetmana);
– gra „w ciemno” (gra bez patrzenia na planszę z figurami, w wyobraźni);
– „ślepota szachowa” (szczególnie w odniesieniu do arcymistrzów, których pokazuje w bardzo ludzkim, pozbawionym parawanu wielkości wymiarze);
– pat (jeśli połączony dodatkowo w kombinacją ratującą przed przegraną – to mistrzostwo już najwyższej klasy);
– „żywe szachy” (spektakl, w którym figurami szachowymi są żywi ludzie)
potrafią zbliżyć do siebie miłośników Caissy na całym globie ziemskim. Bo jest to język uniwersalny, ponadczasowy, zrozumiały dla wszystkich szachistów zarówno obecnie, jak również w czasach bardzo odległych. Szachy to nie tylko gra – to filozofia i sztuka, wiedza i doświadczenie, psychologia i wizjonerstwo, a poza tym – doskonałe narzędzie uczące jak przetrwać w zwariowanym dzisiaj świecie.
Jedna z legend opowiada o tym, że szachy wynalazł mędrzec Sissa Nassir. Kiedy król obiecał dać mu w nagrodę wszystko czego zażąda, on poprosił tylko o pewną ilość zboża. Mędrzec powiedział, że tę ilość wyznaczy szachownica: jeśli na pierwszym polu położyć jedno ziarno, na drugim dwa, na trzecim polu cztery i tak dalej, aż do sześćdziesiątego czwartego pola, za każdym razem podwajając ilość ziaren. Król był zadziwiony skromnością życzenia, aż do momentu, gdy zdał sobie sprawę o ilości ziaren jaką musiałby wysypać na szachownicę, aby spełnić to życzenie. Jest to: 18 446 744 173 709 551 615 ziaren. Obliczono, że taka ilość zboża pokryłaby całą Anglię warstwą grubości blisko 12 metrów! Król nie wiedział, czy na większy podziw zasługuje sam wynalazek szachów, czy pomysłowość mędrca Sissa Nassir.

Kiedy zaczynać?
Z królewską grą nie mają trudności już czterolatki. Wystarczy, że trafią pod opiekę fachowca, który nawet skomplikowane szachowe zagadnienia potrafi przekazać w zrozumiały, adekwatny do wieku słuchaczy, sposób. Wielu z moich wychowanków fascynację szachami pielęgnowało później przez długie lata, przekazując ją swoim dzieciom i wnukom.
Trzy lata temu udało mi się wprowadzić szachy do szkoły, gdzie pracuję. Na tyle skutecznie, że edukacją szachową objęte są wszystkie sześciolatki (w tym roku ponad 200 osób). Dzieci mają dziesięciominutowe zajęcia cztery razy w tygodniu. Poznają grę głównie poprzez zabawę, proste ćwiczenia, konkursy, rymowanki łatwe do zapamiętania:

Król do króla
się nie przytula

W szachach jest reguła taka:
król nie wchodzi sam pod atak.

Skoczek skacze przez kreseczkę
przy tym zmienia co chwileczkę
kolor pola pod nogami.
Nie wierzycie? Sprawdźcie sami.

Gońce nie lubią siebie wzajemnie,
więc drogi mają: jasne lub ciemne.

Po roku takiej nauki chętni mogą uczestniczyć w zajęciach koła szachowego już na zasadzie dobrowolności, oraz wstąpić do szkolnego klubu szachowego UKS SP 321 Warszawa-Bemowo. Najsilniejszy wychowanek, dziesięciolatek Szymon Poziomkowski jest laureatem wielu turniejów, posiada w domu imponującą kolekcję kilkudziesięciu pucharów i ma obecnie II kategorię szachową. Młodsi już depczą mu po piętach wygrywając w swoich grupach wiekowych kolejne turnieje.

Szachy mogą stanowić niebagatelną oręż w walce o przyszły kształt ojczyzny; wszak „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…” (Jan Zamoyski).

Przed II wojną światową Polska była światową szachową potęgą. Na Olimpiadzie Szachowej w 1930 roku w Hamburgu polska „złota ekipa olimpijska” w składzie A. Rubinstein, K. Tartakower, D. Przepiórka, K. Makarczyk, P. Frydman zdobyła puchar Hamiltona-Russella i tytuł drużynowego mistrza świata!
Gdyby w każdej szkole podstawowej były prowadzone zajęcia szachowe, Polska bez trudu mogłaby sięgać po mistrzostwo świata we wszystkich kategoriach wiekowych. Przecież wiadomo nie od dziś, że ilość przekształca się w jakość, a w Polakach drzemie nieokiełzany potencjał, który wypuszczony na wolność już niejednokrotnie pokazał, że możemy być w światowej czołówce w wielu dziedzinach.

Zagramy w szachy?

Zofia Marks